W geometrii może być obrany dowolnie, jako punkt odniesienia.
Dla mnie ten początek łączy obie cechy. To już nie antyrama i to już nie liceum.
Jest niemal połowa września. Kończą się najdłuższe wakacje (jeśli przyjąć, że bezrobocie wakacjami nie będzie to) w życiu. Kilka miesięcy, z perspektywy tych ostatnich tygodni minęło szybko. Jednak pojedyncze wspomnienia wydają się dziwnie odległe. Zmieniło się parę rzeczy, my się zmieniliśmy, ja się zmieniłem. Mam nadzieję. Wakacyjne wyjazdy dały odpoczynek. Praca uświadomiła mi, że warto ciągle do czegoś dążyć, bo z podawacza kostki brukowej można stać się jej układaczem. Mimo wysiłku i wyrzeczeń okres pracy wspominam świetnie. Wstawanie o świcie do pracy okazało się o wiele przyjemniejsze niż do szkoły. Gonitwa na zapchanego busa, potem widok na w pół śpiącego Mateusza i naturalnie pobudzonego Adama. Czuję, że to było mi potrzebne. Zresztą chyba po raz pierwszy doceniłem słowa rodziców motywujące do nauki. Bo ciężka, fizyczna praca na dłuższą metę to nie jest to do czego dążę. Ani trochę.
Droga do celu póki co jest dość prosta. Dostałem się na zaplanowane studia, do miasta, w którym studiować chciałem . Czuję, że to będzie dobry czas. Jeśli nie zmarnuję żadnej szansy - będę zadowolony. Dziennikarstwo i Filmoznawstwo to mój rewir.
Od października Kraków będzie moim miastem, a mieszkanie na parterze moim domem.
A ten blog miejscem na moje bazgroły. Mam nadzieję, że mniej patetyczne, niż dzisiaj.
Super! Bardzo się cieszę, że znów będzie można coś poczytać. Powodzenia! Na nowym blogu i w nowym mieście :)
OdpowiedzUsuń