poniedziałek, 1 października 2012

anomalie

Jestem już w Krakowie. Co raczej nie jest dziwne, zważywszy na zaczynający się październik. 
Od kilku dni mam nowy dom, nowych-starych współlokatorów i królewskie, póki co, życie. Domowe żarcie jeszcze jest, kasa jeszcze jest, kołdra z Ikei jest. Tylko w sumie jakoś ciężko się przestawić. 
Bo nie trzeba przejmować się wracaniem do mieszkania, bo można decydować, bo można syfić i nikt oprócz Mariusza, Basi i Anki cię nie pojedzie. 
Bo czas nie jest jakąkolwiek przeszkodą. 
Ochota na jajko sadzone o 3 w nocy. Nie ma sprawy. Wpierdalam. 
I tylko czekam na jutrzejszy tramwaj na Ruczaj, gdzie stopniowo będę dowiadywał się czy mam przerąbane,  czy nie. Mam nadzieję, że opowieści Martyny się sprawdzą i jednak nie będzie źle. A za jakiś czas będę się śmiał tych obaw. 
Czas spać, jutro pierwszy dzień, gdzie jakakolwiek godzina pobudki mnie ogranicza. 
A potem do dwunastki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz