To frustrujące mieć rano socjologię, potem długo, długo nic (jednak nie na tyle długo, by wrócić z uczelni do mieszkania), a po x godzinach czekania ćwiczenia do 20:30. To jest już nawet nieludzkie. Ale dopiero gdy dowiesz się, że tak naprawdę lista, którą najnudniejsza kobieta na Ruczaju (czyt. babka od socjologii) puszcza po sali jest tylko w celach orientacyjnych.
Tak o.
Krew zalewa.
Chociaż jakby chwilę pomyśleć, to może to być podpucha. I tak na prawdę frekwencja się liczy.
Sprawdzę na sobie, bo jakbym chciał sobie przeczytać Przekrój w półtorej godziny, z rana i bez śniadania, to zostałbym po prostu w domu. Bo na socjologii, bez jakichkolwiek zabijaczy czasu, się wytrzymać nie da.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz