poniedziałek, 8 października 2012

chata

Skrzypiący wagon intercity wypluł mnie dzisiaj na dworcu, by po genialnym weekendzie w Lublinie znów przypomnieć mi o rzeczywistości. 2 dni z Kingą naładowały mnie, póki co, energią, i aż nie będę musiał o siódmej rano ruszyć dupy ze swojego łóżka to tak - jestem pełen zapału na nadchodzący tydzień. A wydaje mi się, że wreszcie zacznie się coś dziać. Po wykładach w większości organizacyjnych przyjdzie czas na właściwe. Poza tym ruszają jakieś eventy, trzeba się będzie wokół zakręcić. A gdyby tego było mało to jutro mam spotkanie z kolesiem, który szuka ludzi otwartych, wygadanych i przyjaznych. Spotkanie w hotelu, który przytłacza mnie samą stroną internetową. O ile się nie spóźnię i na wstępie nie obleję się kawą, to będzie sukces. Bo w sumie dobrze byłoby dowiedzieć się, o co w ogóle chodzi.
Za 5 godzin zadzwoni jakieś siedem budzików. Może się uda. Sen FTW.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz