środa, 17 października 2012

prasówka

Po ładowaniu baterii w domu przyszedł czas na powrót do życia.
Powrót uświadomił mi, że chcąc, nie chcąc, to teraz tutaj, w Krakowie mam swoje sprawy, swoją codzienność. Dom to takie trochę oderwanie od rzeczywistości, kochająca rodzina, pełna wszystkiego lodówka (mówiąc wszystko chyba wiecie o czym mówię), spokój i długie rozmowy. I flaszeczka z tatą.
Bez komputera, bez usosa. Psy, rodzina i spanie w swoim łóżku. Dobrze się tak podładować.
A Kraków atakuje znów masą ciekawych zajęć, wykładów, spotkań. Szkoda tylko, że kosztem kilku tramwajów, których brak uprzykrza mi codzienne dostawanie się na koniec świata. Ale przynajmniej zwiedzę hutę, i dopóki mnie ktoś nie okradnie, resztę linii autobusowych.
Jutro czeka mnie rajd po bibliotekach. Szukanie archiwalnych gazet i artykułów z dnia urodzenia. Pierwsze rzeczowe zadanie na zajęciach.
 Lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz