poniedziałek, 29 października 2012

pean

Trochę mnie nie było. Ale dzieje się mnóstwo rzeczy - mniej czy bardziej ważnych, które jednak sprawiają, że często pod koniec dnia (a dni kończymy późnym początkiem dnia następnego) nie chce się zasiąść i pisać.
Ale dorobię się notebooka, to będę pisał częściej.
Oficjalnie kocham Kraków.
Za to, że o drugiej w nocy wracając przez pół miasta do mieszkania (bo akurat wszystkie nocne odjechały minutę temu)  można spotkać pod halą targową panów grillujących kiełbaski.
Jedne z lepszych. Nie wiem czy to przez ówczesne zmęczenie, głód nocny czy samo jedzenie na świeżym, nocnym powietrzu, ale kiełbasa z bułką i musztardą wygrała ze wszystkim, co tutaj jadłem. I mimo, że dała niesamowitego kopa do dalszej podróży do domu, to się zgubiliśmy i musieliśmy wydać równowartość półtorej kiełbasy na taksówkę.
Ale ciągle było warto spóźnić się na nocny.
Zima jest świetna.
Trochę takie pierdolenie, ale wstajesz rano z ukochaną, a za oknem pierwszy śnieg. I jest fantastycznie.
I ja że mega, a ona że plucha będzie i zimno. Trochę prawda, ale gdy widzisz śnieg w nowym mieście, nie z okna swojego pokoju, a tutaj, po raz pierwszy, to jest jakoś tak fajnie. Bałwan na Moście Grunwaldzkim, dzieciaki rzucające w matki śnieżkami pod Krakowską, mroźne, przyjemne powietrze.
Nawet w tramwajach mniej śmierdzi. SERIO.
Wczoraj, jako że odwiedziła mnie w weekend Kinga, spotkaliśmy się z resztą licealnej ekipy. Posiadówa przy wódeczce, fajnie, przyjemnie. W drodze po kolejną flaszkę spotkaliśmy nawet sąsiadów z innego piętra, kontakt się zawiązał, skończyło się na tym, że wpadli na wspólne picie.
ALE DO CZEGO DĄŻĘ.
Po kilkunastu głębszych zawiązała się dyskusja na świetny temat. Temat, który łączy pokolenia, zjednuje wrogów i tworzy przyjaźnie.
UJ kontra AGH.
Posłuchałem chwile, załamałem się i poszedłem do kuchni z Karolem jeść paluszki. Bo porównują dwie różne uczelnie, i wiadomo, że no nie można porównywać ale AGH to jest kurwa coś i potem masz przyszłość, a ujot to pedał. I kasa się liczy. I apple, wszyscy mają macbooki. Nienawidzę ludzi po alkoholu którzy gadają na tematy poważniejsze niż kreskówki, jedzenie i kobiety. I o ile dziesięć minut wcześniej była sielanka, to teraz wszyscy najchętniej by się pozabijali. I wydaję mi się, że nie o swoje uczelnie, a o możliwość dojścia do słowa. I drą japy, a ja ręce załamuję nad ich argumentami.
Piłeś?
Nie spinaj się.


2 komentarze: