czwartek, 8 listopada 2012

Scientist

Kraków w listopadzie działa na mnie jakoś dołująco. Na szczęście mieszkanie ciągle jest ostoją normalnego życia. Pełna lodowka, moi ludzie kochani (Sto lat Basiu w dzisiejsze urodziny!), wygłupy i mozolne, masowe skręcanie skrzywdzonych przez los papierosów wynagradzają mi ranne wstawanie w zmulone dni. Chmury, deszcz, a po śniegu już ani śladu. Nie pomagają zatłoczone tramwaje i billboardy z płonącą Ziemią wieszczące koniec świata. Albo wyprzedaż w MediaMarkcie. Na dodatek dzisiaj zasłyszałem kawałek rozmowy kilkulatki z babcią.
- Wiesz babciu, wczoraj wygrałam z rodzicami w Życie. Taka gra - jak Monopoly. Wygrywa ten, kto ma najwięcej pieniędzy.
To tyle w temacie.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz